O przetaczaniu krwi – 1937 rok

Dzisiaj troszkę historii. Poniżej możecie przeczytać artykuł z 1937 roku napisany przez Docenta Dr Henryka Gnoińskiego. Był on jednym z pionierów polskiej transfuzjologii. Zapraszam do ciekawej lektury.

O PRZETACZANIU KRWI
Docent Dr HENRYK GNOIŃSKI

Coraz więcej słyszy się i czyta obecnie o przetaczaniu krwi, o krwiodawcach, którzy za pewną opłatą a niejednokrotnie darmo udzielają swej krwi. Krew ta zostaje pośrednio lub bezpośrednio przelana do żył chorych, ratując w wielu wypadkach życie. We krwi żywej, wprowadzonej do żył potrzebującego, medycyna współczesna znalazła niewątpliwie wspaniały i cenny środek leczniczy, ale nie bez zastrzeżeń. Istnieją bowiem pewne ważne prawa i warunki, których należy przestrzegać, ażeby zamiast pożytku nie wyrządzić szkody choremu.

Przetaczanie krwi w szpitalu P.C.K. w Warszawie:
dawca i odbiorca krwi, ułożeni przed transfuzją.

Znaczeniem i wartością krwi jako środka nie tyle leczniczego ile odradzającego i odmładzającego zajmowali się ludzie od niepamiętnych czasów. W starożytnym Egipcie i Rzymie próbowano przy pomocy krwi młodych osobników odświeżać i odmładzać starców. W wiekach średnich ponawiano te próby nie zawsze z wynikiem pomyślnym, ba, nawet niejednokrotnie próby te kończyły się tragicznie zarówno dla dawców jak i dla odbiorców. Myśl jednak zastosowania krwi żywej do leczenia, we wszystkich niemal okresach historii, snuje się w umysłach ludzi. Próby są ponawiane. Rodzą się w umysłach bardzo fantastyczne opisy i projekty dotyczące przetaczania krwi. W w. XVIII, a ściślej w roku 1628, uczony nazwiskiem Harvey ustalił prawa krążenia krwi w organiźmie. Dało to początek racjonalnemu przystąpieniu do studiów nad zagadnieniem transfuzji. Uczeni fizjologowie dla wyjaśnienia praw krążenia rozpoczęli badania nad przetaczaniem krwi u zwierząt. Pod wpływem tych doświadczeń przystąpiono do prób przetaczania krwi młodych zwierząt ludziom i krwi ludzkiej ludziom. Ponieważ próby te najczęściej kończyły się niepomyślnie. Akademia francuska wypowiedziała się nie tyle przeciwko transfuzji jako takiej, lecz zażądała, ażeby tego rodzaju zabieg dokonywać tylko wyjątkowo i za każdorazowem zezwoleniem Akademii.

W 10 lat później uczony lekarz Dolens wypowiedział zdanie, że niekiedy krew jednego osobnika różni się wydatnie od krwi drugiego i dlatego uważa zabieg ten za bardzo ryzykowny. Mimo to w wieku XVII – XVIII dokonywano od czasu do czasu transfuzję, przetaczając krew dawcy bezpośrednio do żył biorcy, borykając się z wielką przeszkodą jaką jest duża krzepliwość krwi. To też w roku 1818 angielski lekarz położnik Blundel próbował stosować krew odwłóknioną, pobierając ją od dawcy do specjalnego naczynia – po czym zastrzykiwał ją skrwawionym położnicom. Blundel pierwszy stwierdził, że istnieje duża niezgodność krwi. Ostrzegał on przeto, że jeżeli choremu w czasie transfuzji drżą wargi i powieki, jeżeli
chory objawia niepokój i wymiotuje, należy niezwłocznie przerwać transfuzję i wybrać krew od innego dawcy. Zachowując powyższą ostrożność, Blundel dokonał szeregu transfuzji z wynikiem nad wyraz dobrym, ratując często chore od niechybnej śmierci.

Wielu uczonych lekarzy posługiwało się krwią do leczenia skrwawionych, śmiertelność jednak po tym zabiegu była zbyt wielka, żeby metoda leczenia przy pomocy transfuzji przyjęła się ogólnie. Dopiero wielkie odkrycie na przełomie XX wieku, w 1900 roku, dokonane przez Landsteinera, daje trwałe podstawy do stosowania transfuzji krwi. Landsteiner stwierdził, że surowica ludzi zupełnie zdrowych zlepia i rozpuszcza krwinki innych osobników, ale nie wszystkich. Nie niszczy własnych krwinek oraz pewnych ludzi, których należy zatem zaliczyć do jednej grupy. W ten sposób ustalono istnienie czterech grup krwi a mianowicie A. B. AB, O oraz stwierdzono, że jedni osobnicy mogą dawać swoją krew innym, ale w obrębie przynależności do tej samej grupy krwi 1).

Jak się odbywa zabieg przetaczania krwi w szpitalu
P.C.K. w Warszawie: początek transfuzji.

Na zasadzie badań Landsteinera cały szereg badaczy a między nimi prof. Hirszfeld rozbudowali całą naukę o grupach krwi, dając podstawy do przetaczania krwi. Przestrzeganie przynależności grupowej osobników dających i odbierających krew warunkuje zupełne bezpieczeństwo przetaczania, gdyż daje gwarancję, że krew zgodna wprowadzona do żył biorcy przyjmie się, będzie spełniała swą rolę tak jak spełniała ją w żyłach dawcy.

Z chwilą odkrycia praw dotyczących przynależności grupowej krwi została usunięta najważniejsza przeszkoda w stosowaniu przetaczania krwi, jednak nie jedyna. Pozostała jeszcze do zwalczenia zbyt wielka krzepliwość krwi, która w wysokim stopniu utrudnia przelewanie krwi. I tę przeszkodę usunięto przez wynalezienie ciała chemicznego, które dodane do krwi utrzymuje ją poza organizmem w stanie płynnym przez czas dłuższy. Można zatem przetaczać krew bezpośrednio z żył dawcy do żył biorcy, krew stabilizowaną 2) niekrzepliwą oraz krew konserwowaną, to znaczy przechowywaną w stanie niekrzepliwym. Poznanie gruntowne przynależności grupowej krwi, uczynienie krwi niekrzepliwą po za organizmem stworzyło warunki dla zastosowania krwi w celach leczniczych.

Ostatni rok wojny światowej wykazał jak wielkie znaczenie ma transfuzja przy ratowaniu skrwawionych. Cały szereg istnień ludzkich został uratowany od niechybnej śmierci dzięki zastosowaniu przetaczania krwi.

Od tej chwili leczenie transfuzją zyskało sobie prawo obywatelstwa i stanęło na czele najwybitniejszych środków leczniczych. Stosuje się obecnie przetaczanie krwi przy skrwawieniach chirurgicznych, położniczych, ginekologicznych, przy niedokrwistości ostrej i przewlekłej złośliwej, przy wielu chorobach wewnętrznych a nawet przy schorzeniach zakaźnych (immunotransfuzja). Rozwój transfuzji rozszerza się, obejmując coraz większe kręgi schorzeń poddających się temu leczeniu. To też metoda ta budzi coraz większe zainteresowanie.

Zagadnienie transfuzji krwi mieści w sobie cały szereg problematów, które winny być harmonijnie rozwiązywane:
– problemat wskazań i przeciwwskazań transfuzji,
– problemat stosowania krwi świeżej, ustalonej czy konserwowanej,
– zagadnienie techniki,
– wreszcie problemat dawstwa,
– organizacja krwiodawców i ośrodków transfuzji.

W czasie zabiegu przetaczania krwi w szpitalu P.C.K.
w Warszawie.

Nie ulega już najmniejszej wątpliwości, że najważniejszym środkiem leczenia skrwawień jest transfuzja krwi. Już to samo wystarczyłoby do spopularyzowania tego zagadnienia. Jeżeli dodamy do tego wszystkie wyżej wymienione wskazania do transfuzji, zrozumiemy łatwo jak wielkie ma ona znaczenie w dobie obecnej. Krew stosowana do przetaczania byle by była zgodna grupowo może być użyta, jak już powiedziano, świeża, ustalona lub konserwowana. Każda też z nich ma
swoje dodatnie i ujemne strony. Krew świeża jest najbardziej żywa. Ponieważ jednak jej krzepliwość jest zachowana, przeto przetaczanie krwi bezpośrednie wymaga doskonałego opanowania techniki samego zabiegu. Poza tym niemożność stwierdzenia czy dawca nie ma np. rozwijającej się grypy lub innej ostrej zakaźnej choroby, stwarza pewne niebezpieczeństwo dla biorcy. Również dużą trudnością często jest sprowadzenie dawcy z odpowiedniej grupy szczególniej w małych środowiskach w razie pilnej potrzeby.

Samochód przewożący konserwowaną krew na froncie hiszpańskim.

Krew ustalona nie krzepnie, zatem zabieg jest znacznie łatwiejszy. Co się tyczy krwi konserwowanej jest ona wprawdzie nieco zmienioną jednak w skutkach niemal równoznaczną z krwią świeżą i ustaloną. Stosując krew konserwowaną jesteśmy uniezależnieni od dawcy. Wystarczy wziąć naczynie z konserwowaną krwią, podgrzać, ewentualnie przecedzić przez gazę i mamy ją gotową do przetoczenia. Znakomicie skraca to czas tak drogi zwłaszcza przy leczeniu skrwawień i, wobec możności przewożenia takiej krwi na dalekie nawet odległości, daje dużą pomoc lekarzom na prowincji. A już nieocenione wartości posiada krew konserwowana dla armii w czasie wojny. Do jakiego stopnia w warunkach wojennych można wykorzystać zalety konserwowanej krwi dowodzi chociażby fakt, że na teren wojenny w Hiszpanii dowożono krew ze Szwajcarii.

Niemniej ważną sprawą w dziedzinie transfuzji krwi jest zagadnienie dawstwa. Różne kraje w rozmaity sposób rozwiązują to doniosłe zagadnienie. W New-Yorku dawstwo zorganizowane jest przy departamencie zdrowia. Departament organizuje dawców i przydziela ich w miarę potrzeby, tak, że nikt nie może skorzystać z ich usług bez wiedzy Departamentu Zdrowia. Dawcy grupowani są z pośród ludności biednej zwłaszcza bezrobotni, którzy w ten sposób zarabiają na życie. W Londynie, Amsterdamie, Rotterdamie, Brukseli i innych stolicach i wielkich miastach dawstwo organizowane jest przez Czerwony Krzyż. W Londynie organizacja dawstwa przy Czerwonym Krzyżu obsługuje 100 zakładów leczniczych. W Paryżu, Wiedniu, Zurichu powstały specjalne organizacje, które rozstrzygnęły w myśl swoich statutów zagadnienie dawstwa. W Paryżu dawcy rekrutują się ze studentów medycyny personelu szpitalnego, policjantów oraz straży ogniowej. Od ludzi tych wymaga się wysokiego poziomu moralnego i dobrego zrozumienia idei niesienia pomocy bliźnim. W Berlinie istnieje ośrodek krwiodawców pod kierunkiem kliniki. W Rosji Sowieckiej powstał olbrzymi instytut, który obsługuje całą Rosję krwią konserwowaną. Ma on do rozporządzenia szereg aut i samolotów, przy pomocy których może dostarczać krew w krótkim czasie na najdalsze nawet odległości.

W Polsce do niedawna dawstwo nie było zupełnie zorganizowane, co w znacznej mierze utrudniało należyte i szybkie przeprowadzenie transfuzji. Mała ilość krwiodawców oraz brak odpowiednich przepisów normujących tę sprawę, podnosił znacznie koszta związane z tym zabiegiem, czyniąc go niedostępnym dla szerszego ogółu. Pierwsze poczynania w kierunku zorganizowania dawców to Akademicki Ośrodek Krwiodawców przy Kole Medyków U. J. P. oraz Ośrodek Krwiodawców Koła Młodzieży P.C.K.

Nową erę i prawną podstawę zyskuje zagadnienie krwiodawców z chwilą ogłoszenia rozporządzenia p. Ministra Opieki Społecznej z dn. 5 sierpnia b. r. o krwiodawcach. Według tego rozporządzenia oddawać swą
krew do przetaczania mogą wyłącznie osoby zarejestrowane w instytucji upoważnionej do tego na mocy zezwolenia Min. Op. Społ. Dawcy podlegają rejestracji oraz ścisłemu badaniu lekarskiemu. Wyjątek od tych przepisów stanowią osoby dające swą krew swoim bliskim i najbliższym w przypadkach nagłych.

Zagadnienie zatem transfuzji krwi, które w ostatnich latach zdobyło mocne podstawy naukowe, poparte i ugruntowane doniosłymi badaniami i zdobyczami na polu praktyki, urosło obecnie do rozmiarów kwestii o znaczeniu społecznym i ogólno-państwowym. Nie jest to już obecnie jedna z metod leczniczych stosowana w pewnych rodzajach schorzeń, jest to przy dzisiejszym stanie wiedzy, sprawa ratownictwa publicznego, zagadnienie pomocy doraźnej w wypadkach nagłych, obchodzące ogół społeczeństwa i dla tego ogółu przeznaczone zarówno w czasie pokoju jak i wojny.

Przy takim ujęciu zagadnienia transfuzji krwi, obowiązkiem czynników, powołanych do czuwania nad niesieniem pomocy ogółowi ludności, jest umożliwienie i udostępnienie stosowania zabiegu transfuzji krwi najszerszym masom tej ludności. Ze wszystkich zaś czynników, stojących na usługach społeczeństwa polskiego w dbałości o zapewnienie ogółowi szybkiej i skutecznej pomocy lekarskiej, zarówno w czasie wojny jak i pokoju, najbardziej ku temu celowi powołany jest Polski Czerwony Krzyż. Winien on podjąć inicjatywę tego ważnego zagadnienia i zrealizować ku pożytkowi społeczeństwa i Armii.

l) Wyjątek stanowi krew grupy zerowej. Może ona być przetoczona każdemu osobnikowi – natomiast krew innych grup dla osobnika grupy zerowej jest szkodliwą. Osobnicy z grupy zerowej to tak zwani dawcy uniwersalni.

2) Przez krew ustaloną rozumiemy krew pobraną od dawcy bezpośrednio do naczynia wypełnionego płynem zapobiegającym krzepnięciu, a więc najczęściej roztworem cytrynianu sodu. Krew tę następnie przetaczamy do żył chorego.

Zostaw komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Discover more from Honorowe krwiodawstwo i krwiolecznictwo

Subscribe now to keep reading and get access to the full archive.

Continue reading